Ah, co to był za ślub, a jakie wesele!
Martyna i Paweł to naprawde pozytywne krejzole, już po sesji narzeczeńskiej wiedziałem, że z nimi nie da się nudzić, więc nie mogłem doczekać się ślubu. No i się nie zawiodłem. Moi wspaniali Młodzi są sportowcami, więc od razu wiadomo, że w miejscu nie usiedzą, to taki typ. Dodatkowo mają nietuzinkowe pomysły, dlatego ślub w plenerze kompletnie mnie nie zdziwił, a wręcz idealnie do nich pasował. Kościół św. Bernarda w Sopocie totalnie mnie powalił na kolana, nie dziwię się że tak wiele par chce tutaj powiedzieć sobie to magiczne ‘tak’. Poniżej możecie zobaczyć jak to miejsce wygląda, ale uważajcie! – przyszłe Panny Młode widząc ten Kościół potem nie chcą nigdzie indziej zawierać sakramentu małżeńskiego! Po ceremonii Para Młoda przeniosła się do niecodziennej ‘sali weselnej’ w plenerze – była super muzyka, wegański tort, dzikie pląsy, rzucanie oszczepem, gra w piłkarzyki oraz krótka sesja w trzcinach i na łódce. Pogoda dopisała, a nawet kiedy już się pochmurzyło i zwiastowało na burzę, to na sali atmosfera wciąż była gorąca i pełna szaleństwa. Martyna i Paweł są idealnym przykładem pary, która podeszła do ślubu totalnie na lajcie i wyszła z tego super impreza. Więcej takich szalonych ludzi i wesel poproszę!